,
Chyba nie ma katolika, który nie kojarzyłby maleńkiej, kruchej, skromnej zakonnicy w hinduskim białym sari z błękitnymi pasami. Skulonej i schowanej w sobie, jakby kryjącej się przed światem, a jednocześnie dysponującej tak potężną siłą miłości, przenikliwym spojrzeniem i pięknym uśmiechem, że ulegali jej wielcy tego świata. Również ci, którym miłość była obca…
Matka Teresa z Kalkuty, bo o niej mowa, to postać, której życie to gotowy materiał na scenariusz filmowy. I faktycznie – na przełomie lat nakręcono wiele filmów o niezwykłym życiu niezwykłej zakonnicy, jak chociażby: „Matka Teresa. Nie ma większej miłości” (2022), „Matka Teresa. W imię dzieci Bożych” (1997), czy „Matka Teresa i ja” (2023).
Ale jak nie pisać i jak nie tworzyć filmów o Świętej, której całe życie poświęcone było dziełom miłości i miłosierdzia? Matka Teresa doprowadziła do powstania zakonu Misjonarek Miłości, które w chwili jej śmierci obsługiwały ponad 600 misji
w 123 krajach całego świata….
Ale po kolei…
Gdy oddajemy do druku ten numer Gazetki, w Kościele Świętym rozpoczynamy pierwsze godziny świętowania
Dnia św. Matki Teresy z Kalkuty. Nasze myśli biegną też do początku ostatniego Wielkiego Postu, gdy ponad dwustu naszych Parafian i Sympatyków naszej Parafii miało okazję - na specjalne zaproszenie - obejrzeć bardzo wartościowy
film o hinduskiej zakonnicy. Szwajcarsko-indyjsko-brytyjska koprodukcja „Matka Teresa i ja” to obraz, który przedstawia tę niezwykłą kobietę w niezwykłych relacjach z drugim człowiekiem, ale nade wszystko z Bogiem. Są one niełatwe, często pełne zwątpienia, słabości, niemocy i bezsensu. I to właśnie doświadczana przez Matkę Teresę duchowa ciemność, która towarzyszyła jej przez kilka dziesięcioleci życia - skłoniła mnie do zagłębienia się w jej biografię „Matka Teresa. Święta od ubogich i ciemności” (Wyd. eSPe, 2022).
Matka Teresa przyszła na świat w 1910 roku w Skopje, w rodzinie albańskiej, na terenach obecnej Macedonii Północnej. Była najmłodszą z trójki rodzeństwa. Po śmierci ojca była wychowywana przez mamę, która miała ogromny wpływ na wykształcenie w swojej córce wielkiego altruizmu, bezinteresowności, umiłowania ubogich i pozostawania w pełnej gotowości do niesienia im pomocy.
Jako 18 letnia Agnese Bojaxhiu, czyli przyszła zakonnica, rozpoczęła postulat, a śluby zakonne złożyła w 1931 roku przyjmując imię Teresa, po Teresie z Lisieux, patronce misjonarzy, po czym została przeniesiona do Kalkuty. Tam, doświadczając powołania w powołaniu, opuściła klasztor i rozpoczęła trwającą kilka następnych dziesięcioleci działalność misyjną i dobroczynną. Wraz z podążającymi za nią młodymi siostrami powołała do istnienia zakon Misjonarek Miłości
i stworzyła liczne hospicja dla umierających, ubogich, chorych i sierot; domy dla zakażonych HIV i AIDS, trądem i gruźlicą, jadłodajnie, programy wspierające dzieci i rodziny, a także domy dziecka i szkoły.
Przez całe swoje życie Matka Teresa przeciwstawiała się także aborcji, którą uznawała za największe zagrożenie dla pokoju na świecie. Mówiła: „Jeżeli matka nie waha się zabić własnego dziecka, co powstrzyma nas przed zabijaniem się nawzajem?”
Ale nie będę tu przytaczać jej życiorysu, który można poznać chociażby przez lekturę jej biografii. Nie będę też próbować zrozumieć wielu zarzutów kierowanych pod jej adresem, licznych oskarżeń, które mniej lub bardziej uzasadnione i mniej lub bardziej udokumentowane, próbują zdeprecjonować wartość jej charytatywnej i pełnej miłosierdzia działalności. Ktoś, kto staje się osobą publiczną w pewnym momencie narażony jest na ataki, krytykę tych, dla których działalność miłosierna staje się solą w oku.
Niezaprzeczalnym pozostaje fakt, że Matka Teresa przez całe swoje życie niosła pomoc najuboższym i najbardziej poniżonym w swoim człowieczeństwie, a ściągając ich z ulic i slumsów Kalkuty przywracała im ludzką godność. Jej działalność charytatywna nie pozostała niezauważona. Została uhonorowana licznymi nagrodami, tytułami honoris causa wielu światowych uczelni, w tym także Uniwersytetu Jagiellońskiego w 1993 roku oraz Pokojową Nagrodą Nobla w roku 1979. Swoje liczne nagrody trzymała w zwykłym, tekturowym pudełku.
Pozostając pod wpływem obejrzanego w Wielkim Poście filmu oraz lektury biografii Matki Teresy z Kalkuty – najbardziej intryguje mnie jeden aspekt. To, że jest Świętą od ubogich, a co za tym idzie Świętą od Miłości – nie dziwi nikogo. Ale to, że jest Świętą od ciemności duszy – to pewien ewenement.
Matka Teresa, na co wskazuje i sam film i biografia, przez ponad 50 lat doświadczała ciągłego zwątpienia w obecność
i istnienie Tego, w imię Którego działała. Dojmującym doświadczeniem była samotność i tęsknota za Bogiem oraz poczucie opuszczenia, a nawet odrzucenia przez Boga. Pisała: „Gdzie jest moja wiara? Nawet głęboko… nie ma niczego prócz
pustki i ciemności… Jeśli jest Bóg – niech mi wybaczy. Kiedy staram się wznieść moje myśli do Nieba, napotykam na tak wielką pustkę, że te myśli wracają jak ostre noże i ranią moją duszę… Jak wielki jest ten nieznany ból – nie mam wiary. Odraza, pustka, brak wiary, brak miłości, brak zapału… Po co ja pracuję? Jeśli nie ma Boga, nie ma i duszy. Więc jeśli nie ma duszy, Jezu, Ty też nie jesteś prawdziwy”.
To wstrząsające słowa, zwłaszcza jak na Osobę, która została beatyfikowana przez św. Jana Pawła II już w 2003 roku,
a w 2016 roku kanonizowana przez papieża Franciszka. Natomiast jej doświadczenie bezradności, pustki i osamotnienia przywodzą mi na myśl scenę śmierci Jezusa na krzyżu i Jego słowa „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”
Czy można z miłością nieść pomoc potrzebującym, samemu doświadczając mroków zwątpienia w Bożą obecność? Czy jest możliwe, żeby kochać w Imię Jezusa, a w Niego Samego wątpić? Czy nie są to zjawiska wzajemnie się wykluczające? Czy wreszcie - gorsza jest utrata wiary czy utrata miłości?
Wydaje się, że w przypadku Matki Teresy nie nastąpiła utrata miłości, skoro niosła ją innym do końca swojego życia, bardziej lub mniej świadomie kierując się słowami św. Tomasza z Akwinu: „Kochać znaczy chcieć okazać komuś dobro”. Spuścizna, jaką pozostawiła po sobie Matka Teresa nie pozostawia wątpliwości, że była ona wielkim dobrem dla drugiego człowieka, a tym samym dla Chrystusa w nim się znajdującego.
Matka Teresa z Kalkuty, to dla nas wszystkich wielki przykład miłości ofiarnej i miłosiernej. Oby jej dzieła i uczynki motywowały nas do podobnych działań. Gdy doświadczamy pustki, kryzysu wiary – uczyńmy coś dobrego, coś dobrego dla innych...
mf